Szpital zamknął oddział ortopedyczno-urazowy i nie przyjmuje pacjentów na zabiegi operacyjne, tylko wywozi ich kilkadziesiąt kilometrów stąd. Folderową informację o własnym bloku operacyjnym oddziału ortopedycznego można więc zakleić czymkolwiek, a najlepiej mapką dojazdów do Łodzi, Tomaszowa Mazowieckiego czy Grodziska Mazowieckiego - tam ortopedie jeszcze działają. Czy skierniewicki szpital, chwalony w województwie łódzkim za brak długów, zamknie na stałe tak ważny oddział?
- Wszystko rozstrzygnie się pod koniec listopada - mówi Dariusz Diks, wicedyrektor WSzZ.
Oddział ortopedyczny zaczął się sypać wiosną tego roku. Początkowo dyrekcja informowała o planowanej przerwie trzymiesięcznej. - Od 1 kwietnia odszedł lekarz pełniący przez ostatnie półtora roku obowiązki ordynatora i na oddziale został tylko jeden ortopeda z drugim stopniem specjalizacji. To była decydująca przyczyna zamknięcia oddziału. Chcę jednocześnie podkreślić, że nie jest to likwidacja oddziału, a jedynie czasowe zawieszenie jego działalności - w kwietniu poinformowała Grażyna Krulik, dyrektor szpitala.
Dyrekcja wystąpiła do rady społecznej szpitala z wnioskiem o zamknięcie oddziału ortopedii na trzy miesiące. Wniosek trafił potem do zaopiniowania do łódzkiego urzędu marszałkowskiego, a następnie do wojewody, który wydał zgodę na zamknięcie oddziału. Stan ten trwa do dziś.
Konkursy na ordynatora oddziału nie przyniosły rezultatów. - Nikt się nie zgłosił. To bardzo ciężka specjalizacja i ortopedów brakuje, szczególnie w małych miastach - tłumaczy Dariusz Diks. - Nikt nie chce przyjść za takie pieniądze, bo praca jest cięższa niż w klinice, a mniej płatna. Przygotowujemy się do podwykonawstwa. Może to uratuje sytuację? - zastanawia się.
Szpital rozpisał konkurs na świadczenie usług ortopedycznych, ale jak na razie zainteresowanie jest niewielkie. A jeżeli już, to jedynie na ortopedię, a nie urazówkę. Potencjalni podwykonawcy najwyraźniej nie są zainteresowani świadczeniem usług w zakresie, jaki w skierniewickim szpitalu jest najbardziej potrzebny.
- Mieliśmy oddział ortopedyczno-urazowy i tak musi zostać, sama ortopedia nas nie urządza - kwituje wicedyrektor.
W pawilonie F działa obecnie jedynie poradnia ortopedyczno-urazowa, ale pracuje w zwiększonym wymiarze godzin. W środy, czwartki i piątki czynna jest od godz. 7.30 do 20 wieczorem, a w pozostałe dwa dni tygodnia od 7.30 do 15. Proste złamania są załatwiane ambulatoryjnie, natomiast hospitalizacja jest możliwa w najbliższych placówkach, czyli w Brzezinach, Tomaszowie, Grodzisku, Kutnie i Łodzi. Właśnie do tego ostatniego szpitala trafiła niedawno ofiara wypadku drogowego w Byczkach. Pacjenci oraz dyrekcja liczą, że podwykonawca się jednak zgłosi i oddział ortopedyczny będzie znów działał. Jeśli chętny się nie znajdzie, ortopedia zostanie wykreślona ze statutu szpitala i gdyby kiedyś zarysowała się szansa na jej powtórne uruchomienie, szpital musiałby przejść od nowa całą procedurę rejestracyjną.
- To najgorszy scenariusz - wzdycha doktor Diks.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?