Lokalni przedsiębiorcy w starciu z dużymi koncernami bronią się jakością

Materiał informacyjny Lewiatan
Klienci mówią, że najlepsza biała na Wielkanoc pochodzi od „Czachora”. Rozmowa z Hanną Czachorowską właścicielką sklepu Lewiatan w Bożewie i Zakładów Mięsnych Czachorowski.

Wielkanoc to tradycyjnie rodzinne święta. Na stole nie może zabraknąć naszych ulubionych, tradycyjnych potraw – żurku, białej kiełbasy, pieczonych mięs, jajek czy słodkości w postaci mazurków i babek. By smak domowych dań był idealny warto zadbać o dobry dobór składników – wybierając się na zakupy poszukajmy produktów od lokalnych dostawców – smacznych, świeżych i zdrowych. 

Produkty lokalne gwarancją smaku wielkanocnych potraw

Nie jest tajemnicą, że na smak potraw ma wpływ nie tylko przepis, najważniejsza jest jakość produktów. Najlepsze, najsmaczniejsze, świeże i jakościowe są wyroby lokalne. Dlatego Polacy poszukując produktów z prostym składem, pozbawionych sztucznych dodatków, częściej sięgają po żywność wytwarzaną tradycyjnie. Lokalne specjały wybierane są przede wszystkim ze względu na ich wartości odżywcze, jakość oraz oryginalność i wyjątkowy smak.

Wielu rodaków po latach zachwytu żywnością eksportowaną wraca do lokalnych sklepów po wyroby pochodzące z najbliżej okolicy. Szczególnie dobrze widać to na przykładzie regionalnych wędlin. O to jak prowadzić rodzinną firmę zapytaliśmy Hanną Czachorowską właścicielkę sklepu Lewiatan w Bożewie oraz współwłaścicielkę Zakładów Mięsnych Czachorowski.

Prowadzi Pani market Lewiatan oraz masarnię ... Jak zaczęła się Pani przygoda z biznesem?

Wspólnie z mężem prowadzimy Zakłady Mięsne Czachorowski, a przy nich sklep firmowy. Tam sprzedajemy tradycyjne wyroby: szynki, kiełbasy, podroby. To był nasz pierwszy rodzinny biznes. Jednak oprócz tego moim marzeniem było posiadanie własnego sklepu spożywczego, w którym klient mógłby dodatkowo, obok wytwarzanych przez nas wędlin, zaopatrzyć się w najważniejsze produkty takie jak: chleb, mąkę, cukier czy podstawowe artykuły chemii domowej. Jednym słowem zrobił kompleksowe zakupy, kupując wszystko, czego potrzeba w domu. Zawsze tego chciałam i zawsze wiedziałam, że będzie to sklep sieci Lewiatan, bo sama w takim sklepie robiłam zakupy i zawsze znajdowałam w nim to, czego potrzebowałam. W myślach nawet taki sklep nazwałam „Mój Lewiatanek”.

Marzenie to udało mi zrealizować w maju 2012 roku. Po wybudowaniu nowego zakładu w Bożewie powstało miejsce, w którym mogłam otworzyć mojego „Lewiatanka”. Oferujemy w nim całą gamę produktów spożywczych i chemii gospodarczej, o których wspomniałam już wcześniej.

Więc czy to tradycja rodzinna? Z jednej strony tak, bo w handlu wraz z mężem działamy już od wielu lat, a z drugiej nie, bo nasz Lewiatan był dla nas czymś zupełnie nowym – nie mieliśmy w rodzinie nikogo, kto taki sklep prowadzi. Jesteśmy pionierami.

Co przynosi satysfakcję w prowadzeniu sklepu? Chodzi wyłącznie o pieniądze, czy coś więcej? Jakie dziś są największe wyzwania z związane z prowadzeniem własnej firmy?

Ktoś mądry kiedyś powiedział, że jeśli jakiś zawód wykonujesz wyłącznie dla pieniędzy, długo w nim nie popracujesz. A ja Lewiatana prowadzę już 12 lat! Satysfakcję przynosi mi przede wszystkim kontakt z ludźmi. Lubię ludzi, codzienne rozmowy z naszymi klientami, którzy są jednocześnie najczęściej również naszymi sąsiadami. Miło dowiedzieć się co u nich słychać, czego poszukują, doradzić w zakupach czy zaproponować coś nowego, wartego spróbowania. To dla mnie bardzo cenne, tym bardziej, że zazwyczaj jest to jedyna okazja, by porozmawiać z sąsiadami tak po ludzku, bo dziś wszyscy jesteśmy zagonieni. Nie ma co ukrywać – czasu prywatnego mam bardzo mało, bo nasze życie toczy się przez większą część doby w zakładzie, w którym mieści się też sklep Lewiatan.

A jak zmienił się handel przez te 12 lat?

Na własnym przykładzie obserwuję, że w ostatnich kilku latach, zwłaszcza jeśli podzielimy je na „przed pandemią” i „po pandemii”, w handlu detalicznym zmieniło się bardzo wiele. Widzę, że w tej chwili ciężko osiągnąć poziom sprzedaży i dochodów osiąganych w czasach „przed”. Poza tym ostatnio intensywnie rozwija się wielkopowierzchniowa konkurencja. W ostatnim czasie na terenie naszej gminy postały dwa markety popularnych sieci.

Dużym wyzwaniem są też ciągle rosnące koszty: wysokie ceny energii, paliwa, gazu, podatek od nieruchomości, który co roku jest podnoszony przez radę gminy i co za tym idzie brak wsparcia lokalnych władz dla przedsiębiorców.

Klienci docenili regionalne produkty, Państwa masarnia jest znana i szanowana w regionie. Czy to wpływa na to, że chętniej wybierają Pani produkty niż towary od sieciowych producentów?

Rzeczywiście wydaje mi się, że klienci docenili naszą pracę i produkty. Mamy dużo stałych klientów i bardzo im dziękujemy za to, że są z nami. Widzę, że teraz klienci są bardziej świadomi. Szukają lokalnych produktów, doceniają je, a my cieszymy się, że możemy im zaoferować „lokalność” z naszej masarni. W każdy czwartek o godzinie 18.00 mamy w sprzedaży gorącą kiełbasę i kaszankę prosto z wędzarni. Klienci przyjeżdżają specjalnie, żeby te świeże wyroby kupić. A przy okazji robią też często zakupy w Lewiatanie.

Za chwilę święta Wielkanocne, co sprzedaje się najlepiej? Co jest tzw. świątecznym hitem?
I czego nie może zabraknąć w Pani ofercie w okresie przedświątecznym?

Wielkanoc to oczywiście biała kiełbasa – żurkowa. Klienci mówią, że najlepsza biała jest u
„Czachora”. Jako jedyni na naszym terenie robimy małe szyneczki – specjalnie do koszyczka ze święconką - których produkcja jest bardzo żmudna. Robione są ręcznie, ze 100 % szynki, sznurowane przędzą, wędzone tradycyjnie. Waga jednej szyneczki to około 100 gr. Idealna do święconki! W tym roku wykonaliśmy i sprzedaliśmy ich 10 tyś szt.

Czym wyróżniają się produkty sprzedawane w ladzie mięsnej Pani Lewiatana?

Są to wyroby w 100% z polskiego mięsa. Wytwarzane wg tradycyjnych receptur. Mięso pochodzi z hodowli prowadzonej przez mojego męża. Mamy najkrótszą drogę mięsa od produkcji do lady: własna hodowla, własna ubojnia, własne sklepy. Jednego dnia ubój pod nadzorem lekarza weterynarii, drugiego dnia rozbiór półtusz i dostawa do sklepów firmowych, których mamy pięć. Również wyprodukowane wędliny dowożone są do sklepów już następnego dnia. Nie ma po drodze pośredników, magazynów, gdzie towar jest przetrzymywany i się terminuje.

Swoją drogą, z tego właśnie powodu łatwo było nam wejść do sieci Lewiatan, która kieruje się taką samą filozofią jak najkrótszej drogi „od wytworzenia, do stołu”.

Marka Lewiatan słynie z działania na rzecz społeczności lokalnych. Czy uważa Pani, że sklep ma znaczenie dla lokalnej społeczności?

Ma ogromne znaczenie. Jak wspomniałam zakupy u nas robią przede wszystkim okoliczni mieszkańcy, ceniący sobie lokalność i bezpośredni kontakt z właścicielem, sprzedawcą i pomiędzy sobą – bo przecież często, na co dzień, spotykają się właśnie w sklepie! Poza tym jakość i cena produktów Lewiatan jest naprawdę dobra.

Jak to się przejawia? Jakie znaczenie ma działanie małego biznesu – w Pani przypadku dwóch biznesów na rzecz lokalnych społeczności – miejsca pracy, wsparcie lokalnych organizacji etc.?

Oprócz tego, o czym właśnie powiedziałam, ważne jest również to, że prowadzenie działalności w takim wymiarze jak my, wymaga zatrudnienia ludzi. Więc oczywiste jest, że tworzymy miejsca pracy.
Poza tym współpracujemy ze szkołami, fundacjami, kołami gospodyń wiejskich, parafią, klubami sportowymi i organizacjami pożytku publicznego w naszej gminie i gminach sąsiednich. Wspieramy akcje charytatywne, bierzemy udział w różnych zbiórkach, jesteśmy otwarci na ludzkie potrzeby. To niezmiernie ważne dla przedsiębiorców, którzy tak jak my działają na lokalnych rynkach. I muszę powiedzieć, że taka działalność przynosi nam ogromną satysfakcję, czego dowodem są liczne podziękowania, wyrazy wdzięczności od organizacji.

Czy lokalność i pozyskiwanie produktów w najbliższej okolicy jest dla Was istotne?

Jak najbardziej, to od lokalnych producentów kupujemy do naszego sklepu np.: miody z pasieki sąsiada, ziemniaki od lokalnego rolnika, jajka również od producenta z Bożewa, chleb z pobliskiej piekarni. Wyznajemy zasadę, że jeżeli damy zarobić sąsiadowi, to sąsiad przyjdzie do naszej masarni, sklepu i kupi potrzebne artykuły u nas. Kupujemy polskie produkty i wspieramy polskiego producenta. Uważam, że tak powinno być w całej Polsce i cieszę się, że Lewiatan zmierza dokładnie tą drogą.

Produkty regionalne mają szczególną wartość

Tak, mają szczególną wartość, a wytłumaczenie tego jest bardzo proste. Lokalni producenci wytwarzają produkty wysokiej klasy. Pilnują ich składu, jakości, wkładają w to swoje serce i dbają o relacje z klientem. Bo klient to sąsiad, z którym spotykamy się na co dzień.

Ma Pani jakieś specjalne pomysły, niespodzianki przygotowane na święta dla klientów np. oferta garmażeryjna, nowy produkt, którego nie było w ofercie etc.

Wielkanocne przysmaki na kujawskich stołach. Oczywiście! Zbliża się Wielkanoc, więc na pewno będziemy promować lokalnie produkowaną szynkę, kiełbasę do żurku i jajka na pisanki. Nasi klienci lubią tradycyjne przepisy i tradycyjne, Wielkanocne produkty. Dlatego w tym czasie zawsze robimy szynki na szaro, karkówkę pieczoną i szynkę wędzoną z nogą i kością, która ląduje na stołach wiejskich.
 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na plock.naszemiasto.pl Nasze Miasto