MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Ewa Błaszczyk z wizytą w Jarosławiu

ŻP
Gram, żeby żyć... Pierwsze wrażenie: Ewa Błaszczyk jest niższa niż wydaje się na scenie, sprawia wrażenie kruchej i nieśmiałej, a nawet zagubionej. Również jej życie daleko odbiega od schematu życia gwiazdy.

Gram, żeby żyć...

Pierwsze wrażenie: Ewa Błaszczyk jest niższa niż wydaje się na scenie, sprawia wrażenie kruchej i nieśmiałej, a nawet zagubionej. Również jej życie daleko odbiega od schematu życia gwiazdy. Aktorka każdego dnia zmaga się z prawdziwym cierpieniem. W lutym 2003 roku minie trzy lata od śmierci jej męża Jacka Janczarskiego. Jedenaście miesięcy po jego odejściu aktorkę dotyka kolejna tragedia. Jedna z jej córeczek - Ola - zachłysnęła się wodą, w wyniku czego przez rok była w stanie śpiączki. Teraz wymaga opieki wielu specjalistów przez 24 godziny na dobę. Dla Ewy oznacza to ciągły niepokój o córkę i o to, czy w pewnym momencie nie zabraknie pieniędzy na niezwykle kosztowne leczenie i rehabilitację. - Nie mam żalu do losu - wyznaje. - Nie zadaję pytania, dlaczego mnie to spotkało. Mam tylko taką nadzieję, że zanim stracę świadomość, coś z tego zrozumiem.
Choroba Oli trwa już kilkanaście miesięcy. Ewa Błaszczyk ma jeszcze jedną córeczkę, siostrę bliźniaczkę Oli. - Mania jest świetna - opowiada aktorka. - Ona nosi w sobie niezachwianą, cudowną wiarę. Ewa wie, że nie może sobie pozwolić na załamanie. Ucieczką przed rozpaczą jest dla niej praca. - Gram, żeby żyć - mówi o sobie. Zresztą sztuka zawsze była dla mnie terapią. - Lubię też śpiewać - dodaje. - Piszą dla mnie ludzie, których znam. Piosenka to taka miniaturowa forma dramatyczna, w której w ciągu trzech minut trzeba zawrzeć wszystko. Z kolei teatr to dla mnie przede wszystkim spotkanie z ludźmi o innym kroju wyobraźni. Dobra rola w filmie potrafi zaś otworzyć drzwi do światów, które normalnie byłyby dla nas zamknięte. Najbardziej jednak lubię nocny kabaret.
Gdyby nie wypadek Oli, nie założyłabym fundacji - przyznaje Ewa. Po prostu nie miałabym na to czasu. Fundacja Ewy Błaszczyk to w zasadzie cztery osoby i telefony komórkowe. Nie chce zakładać żadnego biura, boi się przerostu formy nad treścią. Przyznaje, że jej jest zdecydowanie łatwiej zdobywać pieniądze dla fundacji niż innym. - Ludzie bardzo wiele mi pomogli - stwierdza Ewa. Ona też nie żałuje pomocy innym.

DJ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Lady Pank: rocznica debiutanckiej płyty

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na przemysl.naszemiasto.pl Nasze Miasto