Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katastrofa smoleńska: Samolot spadał na moich oczach

Redakcja
Polskapresse
- Swoje w życiu widziałem. Byłem w Czeczenii. Ale ta katastrofa, to zupełnie inna rzecz: tu zginęli cywile. W kilka dni schudłem 8 kilo - mówił jeden z rosyjskich strażaków, który brał udział w akcji po katastrofie polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem.

Trzydziestoparoletni strażak nie chciał, by podawać choćby jego imię. - Przecież wszystko na ten temat zostało już powiedziane: samolot spadł, wszyscy zginęli. Straszna tragedia. Co więcej można dodać. Było tu już tylu dziennikarzy i za chwilę przyjadą kolejni. A my nie chcemy do tego wracać. Ani ja, ani koledzy ze straży. Po co, przecież i tak nikt nie zrozumie, co przeżyliśmy i przeżywamy - mówił.

Co zobaczymy w TV 10 kwietnia?

Po wypaleniu drugiego papierosa wspominał tamte dni: "Akurat byłem bardzo blisko, na dworze. Samolot spadał na moich oczach. Po prostu spadł. Nie było żadnego wybuchu, tylko taki głuchy dźwięk. Jeszcze w powietrzu zapalił się: po tym, jak zahaczył o - widzi pani, o te drzewa" - pokazał w stronę lasku, gdzie rozbił się Tu-154. Jak dodał, mgła była gęsta, ale w okolicy Smoleńska zdarza się to dosyć często. - Przychodzi mgła, a za chwilę wychodzi słońce. Tak jakoś to Bóg urządził - powiedział.

PiS apeluje o bojkot "X-Factor" w rocznicę Smoleńska

Na miejsce, gdzie upadł samolot, przybył jako jeden z pierwszych. "Trudno tam było dojechać: było straszne błoto. Widzi pani, teraz tam jest droga - samochody wyjeździły, ale wtedy to był po prostu kawałek błotnistej ziemi między drzewami. Jakoś wjechałem wozem, ale z powrotem musieli już mnie wyciągać, inaczej się nie dało" - opowiedział.

Wałęsa: Kaczyński ponosi winę za katastrofę smoleńską

Został tam dobę. "Gasiliśmy, pomagaliśmy zbierać fragmenty samolotu, szczątki... Na miejsce zjechała straż pożarna z całego miasta. Po dobie pojechałem do domu, zostałem trochę i wróciłem. I tak było sześć dni. W domu nie mogłem spać: zasypiałem i budziłem się" - powiedział, zapalając trzeciego papierosa. Najgorzej - jak wspomina - było gdy opuszczał miejsce katastrofy: "Tam było zadanie do wykonania, pracowało się automatycznie, dopiero potem przychodziła świadomość tego, w czym się uczestniczyło".

Zobacz nowy film z katastrofy pod Smoleńskiem

- Osiem kilo schudłem przez tych pierwszych kilka dni. Z kolegami było podobnie. Tak to podziałało na psychikę. Nie życzę tego nikomu. Myślałem o ludziach, którzy zginęli, ale też o tym, że samolot mógł spaść nie między drzewa, a tuż obok. Widzi pani ten dom (dwupiętrowy blok), salon samochodowy, a obok ten drugi salon; wszyscy mogli zginąć. Ja też - mówił strażak.

Jak dodał, swoje już w życiu widział: "Byłem w wojsku, w Czeczenii. Nie chciałem tam jechać. Musiałem. Byłem tam rok. Ale to, to była zupełnie inna rzecz, straszniejsza: w Czeczenii była wojna, a tu zginęli cywile".

Gdy po kilku dniach skończyło się uprzątanie terenu katastrofy, a na miejscu, gdzie do niej doszło postawiono pamiątkowy granitowy kamień, strażacy nadal tam przychodzili. - Szliśmy z kolegami na "pominki" (prawosławny zwyczaj wspominania zmarłych - red.). Teraz rzadziej, ale dalej tam chodzimy: rozmawiamy o tym, co się zdarzyło, wspominamy" - powiedział.

- Jestem spokojnym człowiekiem. W duszy, w środku, w sercu przeżywam, ale nie chcę o tym rozmawiać. Chyba, że czasem z kolegami i żoną. Żona zresztą bardzo mi pomogła, pocieszała. Gdyby ktoś zaproponował mi pomoc psychologa, nie skorzystałbym. Nie sposób rozmawiać o tym z obcym człowiekiem - powiedział.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na przemysl.naszemiasto.pl Nasze Miasto