- Spodziewaliśmy się, że będzie tu dużo ludzi, ale to, co działo się w pierwszych dniach po agresji Rosji, przerosło nasze oczekiwania. Teraz obserwujemy spowolnienie fali uchodźców
- powiedział nam w środę wieczorem Mariusz Gumienny, główny organizator wolontariatu.
Wówczas w placówce przebywało około 160 osób. Miejsc noclegowych jest 250.
- Dotąd nie mieliśmy więcej niż 200 ludzi. W pierwszych dniach przebywali dłużej, teraz jest większa rotacja
- podkreśla Agnieszka Obszarny, która również zaangażowała się w pomoc.
W poniedziałek mieli bardzo dużo uchodźców. W środę mniej, bo po drugiej stronie granicy nie było kolejki. Wcześniej sznur aut liczył 30 kilometrów.
- Wszyscy, co szli na piechotę, trafiali do nas. Dotąd nie mieliśmy więcej niż 200 ludzi. W pierwszych dniach przebywali dłużej, teraz jest większa rotacja
- tłumaczy Agnieszka Obszarny.
- Tutaj są osoby, które chcą się zatrzymać, odpocząć 24 godziny, zjeść, wyspać się, bo stali nawet sześć dni, przemarznięci, wycieńczeni z zimna. A mieli tylko to ze sobą, co zdążyli zabrać
- dodaje Mariusz Gumienny.
W pierwszej fali napływu uchodźców z Ukrainy do Polski w punkcie recepcyjnym stawiały się głównie osoby mające już upatrzone lokum w Polsce, u rodziny czy znajomych, lub w innych krajach.
- Teraz trafiają tu głównie ci, którzy nie mają gdzie się podziać. Gdy Rosjanie będą blisko dużych miast, to możemy spodziewać się znów tłumów uciekinierów
- przewiduje Mariusz Gumienny.
Według wolontariuszy, do ich punktu spływa mnóstwo ofert o udostępnieniu mieszkań za darmo, a nawet zatrudnienia. Ruszyła z pomocą także Europa.
- Rozmawiałem z Niemcami, młodzi chłopcy z organizacji dobroczynnej, przyjechali zapytać co nam potrzeba. Inny Niemiec z Berlina przywiózł dary i mnóstwo pączków. Serce się raduje, gdy człowiek to widzi
- nie ukrywa Mariusz Gumienny.
Pośród wolontariuszy są strażacy ochotnicy - m.in. tegoroczny maturzysta Jędrzej Pawluś.
- Pomagam już od tygodnia
- podkreśla Jędrzej.
Prężnie działają także żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej i pracownicy Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie.
- W każdym z punktów recepcyjnych w okolicach przejść granicznych, a takich punktów jest kilka, przez cały czas są po dwie osoby z urzędu wojewódzkiego. Pracujemy po dwanaście godzin, od 19 do 7 i od 7 do 19. Pomagamy m.in. w transporcie uchodźców do innych miejscowości. Odbieramy telefony od kierowców oferujących transport, pytamy, w jaką okolicę jadą, ile osób mogą zabrać, czy oferują zakwaterowanie i na jaki czas. Przykładowo w środę zajmowaliśmy się transportem grupy osób głuchoniemych
- opowiada Tomasz Birut z urzędu wojewódzkiego.
I dodaje, że obywatele Ukrainy uznani za uchodźców mogą przebywać w Polsce bądź innym kraju należącym do Unii Europejskiej przez trzy miesiące. Wystarczy, że mają przy sobie paszport.
- Jeżeli ktoś go nie posiada, ma czternaście dni na zgłoszenie się do Urzędu Wojewódzkiego, bądź jednej z jego delegatur - w Krośnie albo w Przemyślu
- zaznacza Tomasz Birut.
Schronienie w sali gimnastycznej znalazła m.in. kobieta (chce pozostać anonimowa) z Iwano-Frankiwska. Uciekła z córką przed wojną. Mąż pozostał pilnować dobytku.
- Powiedział, że nigdzie nie pojedzie, zostaje. Jesteśmy bardzo dobrze zorganizowani w każdej miejscowości. Przetrwamy i zwyciężymy
- mówi z przekonaniem kobieta.
Po wojnie chce wrócić do swojego kraju. Jest pod wrażeniem pomocy i życzliwości w Polsce.
- Wiedziałam, że tacy jesteście Polacy, bo przyjeżdżałam do was wcześniej do pracy
- dodaje.
Porządku w okolicy punktu recepcyjnego w Medyce pilnują m.in. policjanci oddelegowani tam z Wrocławia.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?