- Można jechać w ciemno. W tych lasach wszędzie jest pełno grzybów. Schylasz się po jednego borowika i widzisz kilka następnych - opowiada pani Dorota.
Jak podkreśla grzybiarka, obecnie grzyby są bardzo zdrowe. Na kilkaset zebranych okazów, może z kilka było zaatakowanych przez robaki.
- Prawdziwki od najmniejszych, które zostawialiśmy w lesie, aby podrosły, po giganty. Czerwone i brązowe kozaki (koźlarze). Żal było przejść koło kani, których też jest sporo. Maślaki można było kosić. Ja akurat nie za bardzo je lubię, dlatego zostawiałam ogromne połacie. Zebrałam tylko kilkanaście na sos - opowiada pani Dorota.
Jak twierdzi Czytelniczka, w niemal każdym odwiedzonym zagajniku były jakieś jadalne grzyby.
- Co najważniejsze, nie ma zbyt wielkiej konkurencji innych grzybiarzy. Przez sześć godzin leśnej wędrówki spotkaliśmy tylko dwóch panów, którzy starych zwyczajem grzybiarzy-zazdrośników mówili, że mało jest grzybów. A my musieliśmy przerwać, bo już nie mieliśmy siły nosić naszych zbiorów - opowiada Czytelniczka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?