Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miliony dobrych serc pomogły małemu Franiowi z Przemyśla, który choruje na SMA

Barbara Galas
Barbara Galas
Archiwum Andżeliki i Macieja Karasiów
Andżelika i Maciej Karasiowie, rodzice chorego chłopca, udowodnili, że niemożliwe nie istnieje. Ich największym marzeniem jest, aby syn w drugie urodziny dostał nowe życie. A to już 14 kwietnia.

Tato Frania, kpr. Maciej Karaś, żołnierz 21. Brygady Strzelców Podhalańskich, aby zdobyć miliony złotych na kosztowną terapię syna, ruszył w trasę po jednostkach wojskowych w Polsce. Chciał osobiście prosić o wsparcie, a jednocześnie zebrać potrzebne pieniądze. W domu została żona Andżelika, która wcześniej zrezygnowała z pracy i całkowicie poświęciła się Franiowi.

Szok i niedowierzanie

Franio Karaś z Przemyśla ma 23 miesiące. Choruje na SMA, czyli rdzeniowy zanik mięśni. To rzadka choroba genetyczna, która objawia się postępującym osłabieniem i zanikiem mięśni. Szansą na zatrzymanie choroby jest kosztowna terapia genowa. 10 milionów złotych to cena za zdrowie chłopca. Zebranie tak dużej kwoty wydaje się rzeczą bardzo trudną. Zwłaszcza, że najczęściej jest to wyścig z czasem, bo terapia może być zastosowana jedynie u dzieci, których waga nie przekroczy 13,5 kg.

Jak opowiada tato Frania, syn urodził się zupełnie zdrowy. Był pogodnym, pełnym życia niemowlęciem. Kiedy skończył 7 miesięcy, pojawiły się pierwsze niepokojące symptomy choroby. Wiele miesięcy badań i konsultacji, i… rodzice nie uzyskali odpowiedzi, dlaczego stan zdrowia syna pogorszył się. Dopiero badania genetyczne pozwoliły ustalić, że winę za taki stan rzeczy ponosi SMA. W przypadku Frania choroba zaatakowała już mięśnie krtani, dlatego chłopiec nie może jeść niczego poza mlekiem modyfikowanym oraz posiłkami w postaci papek. Pomimo choroby nadal jest pogodnym, uśmiechniętym i wesołym dzieckiem. Jak mówi jego mama, to taki „tuluś”, przylepka. Lubi, jak się go nosi na rękach i przytula.

Rodzice chłopca mają za sobą chwile załamania, zwątpienia i rozpaczy.

- Na początku był płacz, niedowierzanie i poczucie bezsilności. Jednak dla syna musieliśmy wziąć się za siebie i stanąć mocno na nogi, aby zacząć walczyć o niego. Nie mogliśmy się poddać – podkreśla pani Andżelika.

W pomoc Franiowi zaangażowały się tysiące osób z całej Polski. Mimo ogromnego wsparcia, zbiórka pieniędzy posuwała się do przodu bardzo wolno. Pojawiło się realne zagrożenie, że w tym tempie nie uda się zebrać na czas potrzebnej kwoty.

Podróż po zdrowie syna

Pan Maciej postanowił więc wyruszyć w trasę po jednostkach wojskowych w Polsce, aby zebrać brakującą sumę na leczenie syna. 54 dni w podróży, tyle samo odwiedzonych miast, setki spotkań i tysiące poznanych nowych osób.

- Jestem pełna podziwu i wdzięczna mężowi. Szanuję to co dla nas zrobił. Wielki mężczyzna, wielki człowiek. Zawsze będę powtarzać synowi, że może być dumny ze swojego taty i brać z niego przykład. No i żeby wyrósł na takiego mądrego mężczyznę jak tata – mówi ze wzruszeniem pani Andżelika.

Kiedy 18 stycznia pan Maciej wyruszał w podróż po kraju, na koncie chłopca było tylko 1,3 miliona złotych. W niecałe dwa miesiące udało się uzbierać ponad 8,5 miliona!

Tata Frania przyznaje, że była to najtrudniejsza, a zarazem najważniejsza podróż w jego życiu. Podróż po zdrowie syna.

- To był ciężki i intensywny czas, ale wiedziałem, że nie wrócę, dopóki mój syn nie będzie bezpieczny – opowiada. - Każdego dnia byłem w innym mieście. Odwiedzałem jednostki wojskowe i spotykałem się z wieloma ludźmi prosząc o wsparcie.

- Rozumiem, jakie to było dla niego trudne – dodaje żona. - Myślę, że niewiele osób zdecydowałoby się na takie poświęcenie. Być każdego dnia w innej jednostce, wśród obcych ludzi, i opowiadać o chorobie swojego dziecka. Mówić o swoim smutku, żalu, o tym jak cierpimy…

Pieszo na rehabilitację

Podczas nieobecności pana Macieja w domu, Franiem opiekowała się jego mama. Jak podkreśla tata chłopca, żona całkowicie poświęciła się synowi. Aby móc zająć się Franiem, zrezygnowała z pracy.

- Czas bez męża był dla mnie bardzo ciężki, ale zaciskałam zęby i nie poddawałam się. Koleżanki z wolontariatu wzięły na swoje barki wszystkie akcje charytatywne, abym mogła cały czas poświęcić Franiowi i jego rehabilitacji. To było dla mnie wielkie odciążenie – zaznacza pani Andżelika.

Trzeba dodać, że rehabilitacja odbywała się trzy razy dziennie w trzech różnych miejscach. Mama z Franiem musieli dotrzeć na nią pieszo.

- Nie mam prawa jazdy, dlatego każdego dnia chodziliśmy na rehabilitację spacerem. Około 30 minut w jedną stronę. Nie opuszczaliśmy zajęć bez względu na to, jaka była pogoda czy jak czuliśmy się ja lub syn – podkreśla pani Andżelika. I dodaje: - Odkryłam, że mam wspaniałych ludzi wokół siebie, dla których nie było nic ważniejszego niż to, aby zdobyć pieniądze dla Frania. Sami z mężem nic byśmy nie zdziałali.

Upragnione 100% na Siepomaga.pl

W akcję charytatywną włączyli się nie tylko mundurowi, ale także szkoły, przedszkola, instytucje państwowe, koła gospodyń wiejskich oraz wiele znanych osób, m.in. Krzysztof Hołowczyc, Jan Błachowicz czy Anita Sokołowska.

Dzięki pomocy armii dobrych ludzi, również Czytelników Nowin, zbiórka zakończyła się sukcesem. 13 marca na pasku portalu Siepomaga.pl pojawiło się upragnione 100%.

- To był cudowny moment dla nas. Bez wspaniałych ludzi z całej Polski, którzy nas przez ten czas wspierali, nie udałoby się – podkreśla pani Andżelika. I dodaje: - Każda osoba, która stanęła na naszej drodze i coś od siebie dała, dała Franiowi szansę na nowe życie. To są miliony dobrych serc, które otworzyły się i chciały pomóc.

- Do końca życia będziemy dziękować i okazywać wdzięczność tym co nam pomogli - dodaje pan Maciej. - Czuję radość i jestem dumny, że sprostałem temu ważnemu wyzwaniu. Nie udałoby się to bez pomocy osób, które towarzyszyły mi w podróży. Szczególne podziękowania kieruję w stronę moich kolegów Pawła i Tomka.

Początkiem kwietnia Franio ma zgłosić się na badania do Lublina. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, w połowie tego miesiąca chłopiec otrzyma lek.

- Moim największym marzeniem jest, aby mój syn w swoje drugie urodziny dostał nowe życie - zwierza się mama chłopca.

Urodziny Frania wypadają 14 kwietnia. Tym bardziej trzymajmy kciuki za małego „wojownika”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Miliony dobrych serc pomogły małemu Franiowi z Przemyśla, który choruje na SMA - Nowiny

Wróć na przemysl.naszemiasto.pl Nasze Miasto