Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Motorowodniacy proponują, by podzielić zbiornik soliński na dwie strefy. To dobry, czy zły pomysł?

Dorota Mękarska
Dorota Mękarska
Ze środowiska motorowodniaków wyszła propozycja, by ustanowić strefę ciszy tylko na połowie Jeziora Solińskiego. Na drugiej byłoby królestwo motorowodniaków.

– Kocham Bieszczady i Jezioro Solińskie. Od początku śledzę informacje dotyczące zniesienia ciszy na zalewie solińskim. Myślę, że można znaleźć kompromis w zaistniałym konflikcie i podzielić zbiornik na dwie strefy – proponuje Michał Klich z Yamaha Boat Team Poland. – Jedną z całkowitą strefą ciszy, a drugą z ograniczoną strefą ciszy od godz. 9. do 18. Takie rozwiązanie istnieje na zalewie rożnowskim. Po 18. nie ma ani jednej jednostki na wodzie i wszyscy bardzo przestrzegają tych zasad.

Motorowodniacy przedstawili nawet linię podziału akwenu.

– Najkorzystniejsza linia graniczna, moim zadaniem, powinna przebiegać do Polańczyka przez cypel Werlas do cypla Solina – Jezioro przy zaporze jest ogromne i każdy znajdzie na nim miejsce. Natomiast południowa strona powinna zostać całkowicie zamknięta. – uważa motorowodniak.

Motorowodniacy proponują, by podzielić zbiornik soliński na dwie strefy. To dobry, czy zły pomysł?

Nad Solina są równi i równiejsi

Pasjonaci sportów motorowodnych podnoszą to, co jest tajemnicą poliszynela nad Soliną.

- Cisza wodna na zalewie solińskim obowiązuje, jednak z wyjątkami. Wiadomo, że wszyscy prominenci i osoby powiązane z biznesem, posiadający domy i majątki nad zalewem, od lat są poza obowiązującymi regułami i pływają motorówkami po całym jeziorze – dodaje Michał Klich. – Nasuwa się pytanie, czy naprawdę chodzi o ekologię i ciszę, czy o to, kto ma więcej pieniędzy i jaki ma status społeczny? Moim zdaniem jest to bardzo nie fair i nie może być tak, że są równi i równiejsi.

Polańczyk i Solina nie są ostoją ciszy

Pomysłodawcy kompromisu zwracają uwagę, że Polańczyk i Solina, w czasie sezonu wakacyjnego nie są ostoją ciszy, a wręcz przeciwnie turyści przyjeżdżają tu, żeby się zabawić. I to do późnych godzin nocnych.

Motorowodniacy bronią też swoich jednostek.

– Jest nam przykro, że jesteśmy traktowani jak „chuligani ekologiczni” i truciciele. Jest to nieprawda. Minęły czasy starych, dwusuwowych silników, cieknących olejem. Większość z nas pływa na drogim, serwisowanym sprzęcie i cały czas utrzymywanym w jak w najlepszej kondycji – zapewnia nasz rozmówca.

Motorowodniacy – to będzie korzystne dla rozwoju regionu

Michał Klich wystosował propozycję do Rady Powiatu Leskiego, jak również do Władysława Ortyla, marszałka województwa podkarpackiego.

W piśmie rozszerza ją o utworzenie dodatkowego punktu WOPR na cyplu Werlas, który będzie dodatkową gwarancją utrzymania dyscypliny na jeziorze.

– Bardzo proszę zastanowić się nad rozwiązaniem przedstawionym powyżej. Jestem pewien, że pozytywna decyzja wpłynie bardzo korzystnie na rozwój naszego regionu – napisał w piśmie do marszałka.

Bieszczadzki drwal: ledwo utrzymałem się w kajaku

W Internecie ścierają się głosy zwolenników dopuszczenia silników motorowych, jak i przeciwników. Jeszcze nieliczne filmiki z Jeziora Solińskiego dają przedsmak tego, co czeka akwen w lecie, gdy na centralnym zbiorniku pojawią się w dużej liczbie żaglówki, rowerki wodne i kajaki.

– Jezioro Solińskim jest za małe, by pływały na nim skutery i motorówki – uważa Grzegorz Czarnecki, mieszkaniec Terki, który w „długi weekend” pływał po zbiorniku kajakiem. Nakręcił filmik, gdy obok niego przepłynął skuter, a zaraz po nim motorówka.

ZOBACZ WIDEO!

– Ledwo utrzymałem się w kajaku – mówi mężczyzna, który pracuje w Bieszczadach jako drwal. – Nie wyobrażam sobie, by wiele osób utrzymało się na wodzie, gdy obok będzie frunął skuter, bo one nie płyną, ale fruwają. Mieszkam od 47 lat w Bieszczadach i wiem, co dzieje się, gdy na jeziorze przychodzi duża woda. Ściąga konary, które potem pływają po powierzchni. To zagrożenie dla tych, którzy będą szaleć na skuterach. Jezioro Solińskie to akwen wody pitnej. Przez jednostki z silnikami spalinowymi woda będzie ciągle zmącona. To obciążenie dla instalacji oczyszczającej. A po trzecie na akwenie pływa wielu profesjonalnych pływaków. Czasami widać tylko głowę w czepku. Ciężko ją dostrzec w blasku słońca, frunąc na skuterze, czy motorówce.

Nie można poszatkować jeziora strefami

Daniel Wojtas, żeglarz oraz dyrektor hotelu „Skalny” i Eko Mariny w Polańczyku, uważa, że każda propozycja powinna być rozważona, ale jest przeciwnikiem dopuszczenia jednostek z napędem spalinowym. Raz z powodu wytwarzanej fali, dwa z racji walorów przyrodniczych jeziora i jego wielkości, a trzy z przyczyn administracyjnych. Przypomina, że wciąż obowiązuje ustawa uzdrowiskowa, na mocy której obowiązuje statut uzdrowiska Polańczyk. To oznacza, że 100 metrów od linii brzegowej nie mogą pływać jednostki z napędem spalinowym. – Ciężko byłoby wprowadzić kolejną strefę, w której motorówki nie mogłyby wpływać – podkreśla. I dodaje. – Pogubimy się w warunkowym dopuszczeniu zezwoleń, sami motorowodniacy zaczną się gubić. Po miesiącu frajdy sami dojdą do tego wniosku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Motorowodniacy proponują, by podzielić zbiornik soliński na dwie strefy. To dobry, czy zły pomysł? - Nowiny

Wróć na sanok.naszemiasto.pl Nasze Miasto