Rozmowa tygodnia
Nikt nie wnosi "dziada"
Rozmowa z Katarzyną Trojanowską, etnografem z Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej.
Jaka jest różnica pomiędzy zwyczajami bożonarodzeniowymi dawniej a dziś?
- Przede wszystkim nie przestrzega się ich. Zachowane są fragmenty, ale nie kultywuje się zwyczajów od początku do końca. Teraz jest już zupełnie nie do pomyślenia, by wnosić do izby "dziada", czyli odpowiednio przybrany snop z pola. Dziś przede wszystkim zatracono sens. Dawniej nie można było niczego pominąć, bo wierzono, że nadchodzący rok się nie uda. Głównie były to zwyczaje agrarne, które miały zapewnić dobrobyt poprzez urodzaj, plony, zdrowie dla trzody oraz ludzi. Zachowuje się zwyczaj, bo tak robiła matka czy dziadkowie. Czasami panują specyficzne obyczaje dla danej rodziny, wynikające z tego, że na przykład w Wigilię coś się wydarzyło i potem co roku się to robi.
Czy na naszym terenie Boże Narodzenie obchodziło się w jakiś szczególny sposób?
- W niektórych oddalonych od głównych szlaków wsiach choinki pojawiły się dopiero po wojnie. Wcześniej były podłaźniki - drzewka wiszące u sufitu. Wnosił je sam gospodarz, wieszał u powały, po czym stroił jabłkami, ozdobami z opłatka i ze słomy żytniej. Ta zielona gałąź nawiązywała do odnawiającego się życia. Dopiero potem choinka straciła pierwotne znaczenia i stała się głównie przyjemnością dla dzieci. Potrawa wigilijna kutia znana była tylko do granic Wisły. Za to na zachodzie, gdzie były wpływy protestanckie, podawano na przykład indyka czy kaczkę.
Czy to, że żyjemy na pograniczu etnicznym, wpływało jakoś na sposób świętowania?
- Tak, świętowano podwójnie. Rusini, podczas świąt polskich szanowali ten czas i wstrzymywali się od robót. Podobnie Polacy nie pracowali w święta sąsiadów. Darzono się dużym szacunkiem i uważano, by nie zranić uczuć religijnych.
Czym się różni dawne i dzisiejsze kolędowanie?
- Był taki czas, że w ogóle kolędnicy znikli. Ale teraz wraca się do tradycji, ludzie nawet przychodzą tu, do muzeum, by się dowiedzieć czegoś więcej na temat strojów kolędniczych. To było bardzo istotne, jak ci kolędnicy byli ubrani. Ważne było, by oni się zjawili i złożyli życzenia, a element zabawy to była rzecz wtórna. To było zaszczytem dla domu. Dziś kolędnicy to zwykle dzieci w ogóle nieprzebrane.
Hubert LEWKOWICZ
Seria pożarów Premier reaguje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?