Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W przeciągu kilkunastu dni spłonęły dwa samochody państwa Koszyków z Hurka. Boją się o życie swoje i pięciorga dzieci [ZDJĘCIA, WIDEO]

Norbert Ziętal
Norbert Ziętal
Wideo
od 16 lat
Dwa tygodnie temu ogień strawił pierwszy samochód. W ubiegłą niedzielę drugi, który stał zaledwie metr od domu. Gdyby nie szybka reakcja sąsiadów, ogień szybko zająłby dom, w którym spali państwo Koszykowie z Hurka koło Przemyśla i piątka ich małych dzieci.

Pierwszy samochód Koszyków palił się 15 maja ok. godz. 23. Drugi w niedzielę, 28 maja, ok. godz. 1. Przy pierwszym myśleli, że to może przypadek, jakieś zwarcie albo inna sprawa techniczna. Po drugim nie mają wątpliwości. To podpalenie.

- Drugie auto, które nam spłonęło, stało pod samym oknem. Gdyby go nie ugasili, to wtedy na pewno zająłby się nasz budynek - mówi Anna Sudzińska-Koszyk z Hurka w gminie Medyka, niedaleko Przemyśla.

Pokazuje miejsce drugiego pożaru. Droga wjazdowa na posesję. Z jednej strony tuje, teraz spalone, z drugiej dom. Stary, z drewnianym poddaszem. Niewiele brakowało, aby doszło do ogromnej tragedii. W domu spali państwo Koszykowie oraz ich pięcioro dzieci w wieku, 2, 3 ,6, 8 i 13 lat.

- 15 maja zbudziły nas wybuchy. W oknach zobaczyliśmy ogromny ogień. To płonął nasz osobowy bus. Na szczęście stał przed posesją, a nie, jak zawsze, na posesji - opowiada pani Anna.

Wezwani strażacy mogli tylko dogasić ogień, z fiata ducato nic nie zostało. Jak opowiada pani Anna, nic nie wskazywało, że może to być podpalanie. Wtedy myśleli, że to prawdopodobnie zwarcie elektryczne.

- Zaakceptowaliśmy to. Może zwarcie. No trudno, zdarza się. Jednak pożar drugiego auta, w tak krótkim okresie czasu, już na pewno nie był przypadkiem czy złym losem - twierdzi pani Anna.

Po dwóch tygodniach drugi pożar. Nie wierzą, że był to przypadek, boją się o życie

- Ok. godz. 1.10 w nocy zaczęli do nas pukać sąsiedzi. Mieli gaśnicę, zaczęli nią gasić płonące auta. Dwóch sąsiadów z mężem ugasiło samochód. Osobowy kia carens. Jesteśmy bardzo wdzięczni sąsiadom, że zareagowali. Gdyby nie oni, ogień najprawdopodobniej przeniósł się by na nasz dom. Skończyłoby się to o wiele gorzej niż poprzednim razem - opowiada pani Anna.

Sprawę drugiego pożaru Koszykowie zgłosili policji.

- Przyjęliśmy zawiadomienie w tej sprawie, prowadzone są czynności. Na tym etapie nie możemy jeszcze powiedzieć, jakie były przyczyny powstania pożarów, ani czy można łączyć oba zdarzenia - mówi mł. asp. Joanna Golisz, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu.

Kto może być podpalaczem? Koszykowie: z nikim nie jesteśmy skonfliktowani

- Nie mamy z nikim konfliktów, z wszystkimi żyjemy w zgodzie, mamy wspaniałych sąsiadów. Kto mógłby chcieć nam zaszkodzić i to w tak brutalny sposób? - zastanawia się pani Anna.

A jej słowa potwierdza mąż Włodzimierz Koszyk.

- Może jakieś sprawy biznesowe? Ale jakie, skoro z nikim nie mamy zatargów, prowadzimy legalną działalność - dodaje pan Włodzimierz.

Może zazdrość, że jakoś sobie radzą? Możliwe, choć milionerami nie są.

" Mam nadzieję, że pomoc dla Ukrainy nie jest powodem tych ataków"

Od pierwszych dni wojny w Ukrainie, państwo Koszykowie ruszyli z pomocą Ukraińcom. Dostarczają żywność, napoje, agregaty prądotwórcze, a także środki ochrony dla wojska. Prowadzą w tym celu Międzynarodową Fundację Wolność i Przyjaźń. Czy to mogło być powodem ataku na nich? Trzeba szczerze przyznać, że choć do dzisiaj Ukraińcom pomaga tysiące Polaków, to jednak nie wszystkim takie wsparcie się podoba. Często słychać głosy oburzenia.

- Mam nadzieję, że pomoc dla Ukrainy nie jest powodem tych ataków. Może to dzieło po prostu kogoś niepoczytalnego, który czuje do Ani i Włodka jakiś uraz. Ufam, że policja szybko ustali sprawcę czy sprawców - mówi Grzegorz Lewandowski z Przemyśla, społecznik, który razem z państwem Koszyk organizuje pomoc dla walczącej Ukrainy.

Bus, który spłonął, był najnowszym nabytkiem Koszyków. Służył panu Włodzimierzowi do działalności gospodarczej, ale również do organizowania pomocy Ukrainie. Swoje straty Koszykowie oceniają łącznie na 120 tys. złotych. To ogromne pieniądze dla tej rodziny.

Koszykowie z Hurka są zawsze pierwsi do pomocy. Nawet nie trzeba ich prosić

- Jesteśmy wstrząśnięci tym, co się wydarzyło. Ci państwo to wzór postawy rodziców. Zawsze chętni do pomocy, gdy trzeba przeprowadzić jakąś szkolną akcję. Pani Ania sama się zgłasza, nawet jej nie trzeba prosić. Są sytuacje, że płaci za innych uczniów, których rodziców nie bardzo stać na dodatkowe wydatki, jednak zaznacza, żeby zrobić to tak, aby nie dowiedział się o tym ani uczeń, ani jego rodzice, żeby nie dochodziło do niezręcznych sytuacji. Jakie to przypadki? Np. na szkolnej wycieczce mówi "zamówmy pizze dla wszystkich dzieci, a jak któreś dziecko nie ma pieniędzy to ja zapłacę - mówi Monika Lach, dyr. Szkoły Podstawowej w Hurku.

Uczy się tutaj jedno z dzieci Koszyków.

Najbardziej wspominane jest ogromne zaangażowanie pani Anny po wybuchu wojny w Ukrainie.

- Już w pierwszych dniach trafił do nas chłopiec z Kijowa. Zagubiony, przestraszony, nie rozumiał ani słowa po polsku. Pani Anna zna ukraiński. Jeden telefon do niej i tak jak stała, tak od razu wsiadła w samochód i przyjechała do nas. Wtedy jej pomoc była nieoceniona, bo nie mieliśmy nikogo takiego. Nie wiem, jak byśmy sobie bez niej poradzili. Wspierała nas także później, jako tłumacz języka, ukraińskiej kultury, ale także w opiece. To nam bardzo pomogło - dodaje dyr. Lach.

Organizowana jest akcja pomocy dla państwa Koszyk. Zbiórka "Zbieramy na samochód i zabezpieczenie domu" prowadzona jest na portalu zrzutka.pl. Każdy może wspomóc Koszyków datkiem dowolnej wysokości. Wsparciem będzie także udostępnienie linku do zbiórki wśród swoich znajomych np. na facebooku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W przeciągu kilkunastu dni spłonęły dwa samochody państwa Koszyków z Hurka. Boją się o życie swoje i pięciorga dzieci [ZDJĘCIA, WIDEO] - Nowiny

Wróć na przemysl.naszemiasto.pl Nasze Miasto