Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Witalij Kliczko, dzisiaj mer Kijowa i bohater Ukrainy, często przyjeżdżał do Przemyśla. Mieszkał u Mikołaja Barana [ZDJĘCIA]

Norbert Ziętal
Norbert Ziętal
- W tym domu, na pierwszym piętrze, podczas pobytów w Przemyślu mieszkali Witalij i Wołodymir Kliczkowie - mówi Mikołaj Baran z Przemyśla.
- W tym domu, na pierwszym piętrze, podczas pobytów w Przemyślu mieszkali Witalij i Wołodymir Kliczkowie - mówi Mikołaj Baran z Przemyśla. Norbert Ziętal
Ćwierć wieku temu Witalij Kliczko i jego brata Wołodymir często gościli u Mikołaja Barana z Przemyśla. Potem pochłonięci byli karierami sportowymi. Teraz Witalij Kliczko, jako mer Kijowa, niemal codziennie jest pokazywany w programach telewizyjnych.

Spis treści

- Kiedyś mówię do Witalija: zakładaj rękawice i się zmierzymy. Sam kiedyś boksowałem, to chciałem się przekonać, jak bardzo jest dobry. Dwa razy dał mi fory, ale potem uderzył w ramię, nawet nie za silno. Upadłem na wersalkę. Dobra, dobra, już nie walczymy, powiedziałem w śmiechu - wspomina Mikołaj Baran z Przemyśla.

W połowie lat 90. ubiegłego wieku często gościł u siebie braci Kliczków, późniejszych mistrzów bokserskich, a dzisiaj jednych z symboli Ukrainy walczącej z rosyjskim agresorem.

Połowa lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Polska od kilku lat budowała kapitalizm. Ukraina od niedawna cieszyła się niepodległością. Już nie była tylko Ukraińską Socjalistyczną Republiką Radziecką, jedną z części komunistycznego ZSRR, lecz wolnym krajem. I Polacy, i Ukraińcy chcieli lepiej żyć. Przyjeżdżali do naszego kraju pohandlować, ale również na zakupy. Korzystał na tym przygraniczny Przemyśl.

Mikołaj Baran był wtedy w Przemyślu nauczycielem zawodowych przedmiotów w szkole budowlanej, a że w oświacie niezbyt dobrze można było zarobić, to dorabiał na taksówce. Pewnego dnia do jego samochodu wsiadł rosły mężczyzna.

- Był potężny, wysoki, ale bardzo grzeczny. Ukrainiec. Chciał pokupić sobie trochę rzeczy, pooglądać miasto, ale przede wszystkim zależało mu na znalezieniu noclegu - opowiada pan Mikołaj.

Bracia Kliczko z Ukrainy wiele razy przyjeżdżali do Przemyśla na zakupy

Wtedy w Przemyślu nie było łatwo z hotelem. Nie dość, że lokali było o wiele mniej niż teraz, to jeszcze były zajmowane przez Ukraińców. Zjeździli taksówką całe miasto, a także sąsiednie miejscowości.

- Prosił, aby znaleźć mu jakiś porządny hotel. Pojechaliśmy do Krasiczyna, ale tam ani jednego wolnego pokoju. Szkoda mi się go zrobiło. Wtedy on był jeszcze bardzo młodym chłopakiem. Mówię do niego. Słuchaj, mam duży dom, znajdę ci pokój. Nie tylko się zgodził, ale bardzo ucieszył - wspomina pan Mikołaj.

I tak zaczęła się jego znajomość z późniejszym mistrzem świata w boksie, w organizacji WBC (w kategorii World Boxing Council) uznawanej za jedną z najbardziej prestiżowych w boksie zawodowym. 201 cm wzrostu, 47 walk, 45 wygranych z tego 41 przez nokaut. Nazywany Dr Iron Fist (Doktor Żelazna Pięść). Szybko do Przemyśla zaczął jeździć ze swoim młodszym bratem Wołodymirem, który na swoim koncie ma jeszcze więcej sukcesów w zawodowym boksie, ale również amatorskim. M.in. złoty medal na olimpiadzie w Atlancie w 1996 roku. 198 cm wzrostu, 69 walki, 64 zwycięstwa, w tym 53 przez nokaut. Dr Steel Hammer (Doktor Stalowy Młot). Obaj w bokserskiej kategorii wagowej ciężkiej.

Więcej o Witaliju Kliczko w Wikipedii.
Więcej o Wołodymirze Kliczko w Wikipedii.

- Z czasem Witalij zaczął przyjeżdżać z taką ładną panią, brunetką. Chyba jego późniejszą żoną. Nawet "prezent" mi po niej został, bo kiedyś zapomniała zabrać pozłacany zegarek - śmieje się pan Mikołaj.

- Obaj bracia Kliczkowie gościli u nas ze swoimi trenerami - dodaje i od razu wspomina ciekawą historię.

- Wtedy miałem mercedesa "beczkę". To duży samochód, solidny. No, ale ja trochę ważę, do tego Witalij, Wołodymir też swoje, a jeszcze wsiadło z nami dwóch trenerów. Na nierównej drodze aż po podwoziu biło. Prosili, aby ich zawieźć na giełdę do Rzeszowa, bo chcieli samochód kupić. Rano, mgła, jadę powoli, a Witalij wjeżdża mi na ambicję. "Takie ma pan mocne auto, a tak słabo jedzie". No to przycisnąłem. W Łańcucie wyskoczył policjant. Namierzył mnie radarem. Witalij mówi, że to załatwi. Poszedł, pogadał, ja dostałem pouczenie od policjanta, a nawet ostrzeżenie, żebym już wolniej jechał, bo pod Rzeszowem też stoją. I faktycznie, stali - śmieje się pan Mikołaj

.

Pan Witalij dużo zwiedzał w Przemyślu. Interesowało go stare miasto, kościoły, okolice kopca tatarskiego. Te ostatnie, wówczas w ogóle nie zagospodarowane, były "żelaznym" punktem wizyty każdego przyjezdnego. Przyszły mistrz świata lubił wchodzić na ten najwyższy punkt w Przemyślu i podziwiać miasto i dalsze okolice.

"Panie Nikołaj, o mnie kiedyś będzie głośno na całym świecie"

- Obaj Kliczkowie lubi sobie podjeść, a że moja żona dobrze gotuje, to zawsze mieli okazję. Szczególnie lubili pierogi. Do alkoholu ich nie ciągnęło, w końcu to sportowcy. Zawsze jednak Witalij przywoził ze sobą dla mnie jakiś dobry koniak. Wypijaliśmy po małym kieliszku. Kiedyś, po takim koniaku, mówi do mnie "Panie Nikołaj, ja kiedyś wysoko zajdę, będzie o mnie głośno na całym świecie". Z całego serca mu tego życzyłem. "Niech ci się spełni synu" - wspomina przemyślanin.

Mijały lata, a o Kliczkach było coraz głośniej. Nawet osoby zbytnio nieinteresujące się sportem, musiały coś słyszeć choćby o jednym z braci.

Z biegiem czasu bracia pokończyli kariery sportowe. Wołodymir poszedł w biznes, Witalij w politykę. W 2010 roku założył partię polityczną Ukraiński Demokratyczny Alians na rzecz Reform (UDAR). Został jej przewodniczącym. Dwukrotnie, w 2006 i 2008 roku, startował w wyborach na mera Kijowa, stolicy Ukrainy. Zdobył jednak zbyt małe poparcie.

Od 2012 jest deputowanym Rady Najwyższej Ukrainy. Odgrywał ważną rolę podczas protestów na Ukrainie na przełomie lat 2013 i 2014. W roku 2014 zadeklarował nawet start w przyspieszonych wyborach na prezydenta Ukrainy. Jednak zrezygnował, a swoje poparcie przekazał dla Petro Poroszenki, który w 2014 r. wygrał wybory prezydenckie. Witalij Kliczko jeszcze raz spróbował sił w wyborach na mera Kijowa. I w 2014 roku udało się mu. Do dzisiaj jest gospodarzem stolicy Ukrainy.

Niemal codziennie Witalija Kliczkę pokazują w programach informacyjnych. Nadaje krótkie filmy z ruin Kijowa

24 lutego 2022 r. Rosjanie zbrojnie najeżdżają na Ukrainę. Od pierwszych dni wojny nasz wschodni sąsiad ma dwóch bohaterów. Prezydenta Ukrainy Wołodymira Zełeńskiego i mera Kijowa Witalija Kliczko. Pierwszy, wiadomo, ojciec całego narodu. Rosjanie może myśleli, że czmychnie, gdzieś się schowa, a Zełeński codziennie publikuje w Intrernecie swoje nagrania. I nic sobie nie robi nawet z przygotowywanych zamachów na jego życie.

Podobnie Witalij Kliczko, który dodatkowo sam się nagrywa na krótkich filmikach, które publikowane są na Twitterze i innych, internetowych portalach społecznościowych. Na początku wojny Kliczko twardo zapewniał, że zbrodniarze rosyjscy nie zdobędą jego Kijowa. Wówczas wiele osób tylko kiwało głowami. "Kawał chłopa z ciebie, ale co ty możesz wobec takiej rosyjskiej potęgi?" Dzisiaj wiadomo, że była to potęga na glinianych nogach, której nawet paliwa do czołgów brakowało, aby atakować. A Kliczko omawia z politykami i samorządowcami program odbudowy Kijowa z wojennych zniszczeń. Na nagraniach czasami występuje ze swoim bratem Wołodymirem.

- Codziennie oglądam programy informacyjne, a tam bardzo często pokazują Witalija - mówi pan Mikołaj. Na to wspomnienie w oczach tego pogodnego i uśmiechniętego człowieka pojawiają się łzy. Co innego było oglądać Kliczkę w telewizji, jak na ringu trzepał skórkę kolejnym przeciwnikom, a co innego patrzeć, jak w kamizelce kuloodpornej nadanej relacje z ruinami budynków w tle.

- Szkoda mi go, jak i innych Ukraińców. Nikt do końca nie wierzył, że Rosjanie zaatakują... I to w taki brutalny sposób - milknie na chwilę.

Wiele razy próbował się skontaktować z Witalijem. Jeszcze przed wybuchem wojny.

- Rozumiem go doskonale. Był w wielkim świecie, dużo obowiązków, dużo nowych znajomości. W końcu to najwyższa półka w sporcie. Starałem się na różne sposoby. A teraz to już w ogóle nie próbuję, on ma tyle na głowie. Oby tylko im się udało... Oby wygrali tę wojnę - mówi pan Mikołaj.

Gości u siebie uchodźców z Ukrainy. Jedna z kobiet dzwoni codziennie rano do męża na froncie. Chce sprawdzić, czy żyje

- Dobry dień - na posesję wchodzą dwie kobiety z zakupami.

- To jest redaktor z naszej gazety. Z Nowin. Artykuł będzie - reklamuje nas pan Mikołaj.

- Aaa, to dużo dobre - zachwycają się kobiety.

- A tak. Mieszkają u mnie uchodźcy z Ukrainy. Dwie rodziny, dziesięć osób. Dzieci nazywają mnie dziadkiem - wyjaśnia pan Mikołaj, widząc moją pytającą minę.

Nie bierze od nich pieniędzy. Pomaga ze szczerego serca.

- Dawniej rachunki za prąd wynosiły 40 złotych. Teraz 200, 300. Ale to nic, wytrzymam. Oni przyjechali prawie z niczym. Jednak nie siedzą z założonymi rękoma. Szukają pracy, dzieci chodzą do szkoły. Jedna z pań była wolontariuszką i na stacji kolejowej pomagała innych uchodźcom - opowiada przemyślanin.

Trzymają się, ale jest ciężko.

- Codziennie rano jest nerwowo. Kobiety są wtedy milczące. Jedna z nich ma męża na froncie na Ukrainie. Dopiero gdy zadzwoni telefon i okazuje się, że wszystko z nim w porządku, że żyje, w domu zaczyna być nieco weselej - o codziennym rytuale opowiada pan Mikołaj.

Rozmawiamy dzień po jego 67. urodzinach. Przed domem, przy grillu było przyjęcie polsko-ukraińskie.

- Chciałbym, żeby ta wojna szybko się skończyła. Oczywiście wygraną Ukraińców, aby jak najszybciej odbudowali swój kraj. I jestem zadowolony, że tyle państw im pomaga, a szczególnie my, Polacy. Oni to doskonale wiedzą i wiele razy podkreślają, jak bardzo są wdzięczni - mówi przemyślanin.

Teraz ma jeszcze mniejszą nadzieję, że Witalij Kliczko jeszcze go kiedyś odwiedzi. Przecież mer Kijowa ma tyle obowiązków, że gdzie mu tam Przemyśl w głowie.

Próbowaliśmy się skontaktować z Witalijem Kliczko. Bezpośrednie kontakty, zapewne ze względów bezpieczeństwa, są zablokowane. Zero informacji o numerze telefonu, czy bezpośrednim e-mailu albo kontakcie przez protale społecznościowe. O tym, jak trudno z zagranicy dobić się do mera Kijowa przekonaliśmy się, gdy w odpowiedzi na e-maila do kijowskiego magistratu dostaliśmy informację, że nasza prośba o wywiad została zarejestrowana pod numerem... 1304. Jednak proszą, aby czekać.

- W tym domu, na pierwszym piętrze, podczas pobytów w Przemyślu mieszkali Witalij i Wołodymir Kliczkowie - mówi Mikołaj Baran z Przemyśla.

Witalij Kliczko, dzisiaj mer Kijowa i bohater Ukrainy, częst...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na przemysl.naszemiasto.pl Nasze Miasto