W nietypową podróż wybrali się Włodzimierz Zimnowłodzki i jego syn Mariusz. Mieszkają na Pomorzu. Młodszy jest osobą niedowidzącą i niesłyszącą.
- Mam niepełnosprawnego syna, który cały świat postrzega jednym okiem – nie słyszy i nie widzi na jedno oko. Jednak zimny wychów spowodował, że jest on bardzo samodzielny. Przejął moje zainteresowania
- na internetowej zbiórce pieniędzy na tę wyprawę, tłumaczył pan Włodzimierz.
Wyprawa ma jednak głębszy cel niż tylko podróż.
"Wyprawa w przyszłość" ma głębszy cel niż tylko podróż
- Syn świetnie pływa na kajakach, jest żeglarzem. Ma świetną grupę żeglarzy, którzy akceptują jego niepełnosprawność. Często pływa z nimi po Bałtyku. Bierze udział w regatach osób niepełnosprawnych na zatoce Puckiej. Zaczęliśmy też ćwiczyć pływanie kajakami po morzu. Problem jednak jest taki, że przez 14 lat starań nigdzie nie mógł znaleźć pracy. Praktycznie cały czas jest na moim utrzymaniu. Gdy próbował znaleźć pracę po sezonie, to pracodawca, mimo że ogłosił, że przyjmie osobę niepełnosprawną i, gdy go widział, to nie chciał w ogóle rozmawiać
— tłumaczył pan Włodzimierz, podczas przygotowań do wyprawy
Mariusz pobierał rentę, 700 złotych, ale jednak chciał pracować i zarabiać na siebie. Bardzo się denerwował, że potencjalni pracodawcy traktują go inaczej.
- Postanowił spłynąć kajakiem tak długą trasę, aby pokazać, że jest bardziej sprawny niż inni pełnosprawni. Oczywiście nie mogłem puścić go samego, dlatego wyprawę zaplanowaliśmy wspólnie
- tłumaczy pan Włodzimierz.
Początkowo podróż miał być finansowana z oszczędności i odbyć się wiosną. Ostatecznie ojciec z synem zdecydowali się ogłosić zbiórkę w Internecie. Pieniądze za zbiórki postanowili przeznaczyć na zakup profesjonalnego ubrania dla kajakarzy oraz niezbędnego sprzętu.
Gdy o wyprawie zrobiło się głośno, do Mariusza zgłosiła się firma, która zatrudniła go jako montera prostych urządzeń elektronicznych. Teraz Mariusz z ojcem płyną, aby zwrócić uwagę na podobne problemy ze znalezieniem pracy innych niepełnosprawnych osób.
Wybuch pandemii koronawirusa zmusił ich do przełożenia terminy wyprawy na późne lato. W środę wypłynęli z Reczpola koło Przemyśla.
Od 14 lat nie mógł znaleźć pracy. Pracodawcy bali się jego niepełnosprawności
- Mariusz jest w stanie przepłynąć kajakiem rzeki Polski, pokonując przy tym ponad tysiąc kilometrów, ale na co dzień nie jest w stanie pokonać ludzkich uprzedzeń. Pomimo jego zaangażowania, kreatywności, pracowitości przez 14 lat nie mógł znaleźć pracy, ponieważ pracodawcy patrzyli na niego tylko przez pryzmat niepełnosprawności, a nie jego możliwości
— opowiada Witold Wołczyk z Urzędu Miejskiego w Przemyślu.
Z Przemyśla do Morza Bałtyckiego kajakiem w 30 dni
Poprzez relacje z wyprawy uczestnicy chcą także pokazać bogactwo polskiej przyrody. Różnorodność lasów oraz zmienność rzek, które będą przemierzać. Chcą też zwrócić uwagę na zmiany klimatu, które mogą na zawsze odmienić krajobraz rzek.
Uczestnicy "Wyprawy w przyszłość" chcą również pokazać, że we współczesnym świecie istnieje inna forma połączenia pomiędzy ludźmi niż ta wirtualna przez blogi, profile, wiadomości.
Całą trasę, czyli ok. 1300-1400 km, chcą przepłynąć w około 30 dni.
ZOBACZ TEŻ: Marta Kraus, Podkarpacka Komisja Filmowa, o Podkarpackim Szlaku Filmowym - ROZMOWA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?