Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Setki uchodźców w Korczowej. Kilkanaście godzin czekania po ukraińskiej stronie przejścia granicznego [ZDJĘCIA]

Andrzej Plęs
Andrzej Plęs
Punkt rejestracyjny dla uchodźców, jaki uruchomiono w czwartek w budynku świetlicy wiejskiej, bardzo szybko okazał się zbyt ciasny. Siedemdziesiąt polowych łóżek, wyposażonych w zafoliowaną pościel, koce i ręczniki, to już drugiego dnia było zbyt mało.

- Tylko od sobotniego południa do niedzielnego poranka przyjęliśmy ze trzystu uchodźców – wylicza strzegący obiektu żołnierz WOT.

Uchodźcy mogą skorzystać tutaj z pomocy

To miejsce, w którym uciekający przed wojną Ukraińcy mogą zarejestrować swój pobyt, skorzystać z pomocy prawnej, otrzymać pierwszą pomoc medyczną, także napoje i gorący posiłek. Ale nie miejsce pobytowe, bo dla przekraczających granicę na Podkarpaciu przygotowano takie na terenie województw:

  • małopolskiego,
  • śląskiego,
  • dolnośląskiego,
  • lubuskiego,
  • świętokrzyskiego,
  • łódzkiego.

Wystarczyła doba, a okazało się, że zorganizowany transport nie nadąża z rozwożeniem uciekinierów do miejsc docelowych, a w puncie recepcyjnym zrobiło się tłoczno.

Konieczna była większa baza i taka powstała kilka kilometrów dalej w Centrum Handlu Korczowa Dolina. Pawilon, który do niedawna był składnicą materiałów budowlanych, teraz wypełniony jest łóżkami polowymi i ludźmi.

- W tej chwili to około 700 osób - mówi przedstawicielka Urzędu do Spraw Cudzoziemców.

Przed wejściem do budynku tłumek ludzi, wielu z nich trzyma przed sobą karty z wypisaną cyrylicą propozycją: „Praha 3 osoby”, kolejny gotów jest zabrać do Pragi nawet 16 osób. Poza miastami polskimi na kartach widać jeszcze propozycje transportu i zakwaterowania Na Łotwie, w Danii, nawet Portugalii. W głównej hali i przeszklonych boksach łóżko koło łóżka i niemal wszystkie zajęte.

Przeważają młodzi ludzie i dzieci, starszych prawie w ogóle nie ma

Między wyraźnie zmęczonymi uchodźcami krążą żołnierze WOT, strażacy, tłumacze i wolontariusze. Dwie nastolatki pytają przedstawicielkę Urzędu do Spraw Cudzoziemców, czy mogą wolontarystycznie w czymś pomóc. Pytają akurat obok dużego boksu, w których na stosach leżą konserwy, słodycze, puszkowane mleko w proszku, mleko w kartonach, odzież, pościel, środki czystości, piramidy zgrzewek wody mineralnej, sucha żywność i mnóstwo zabawek. Zarządzający tym składem strażak zapewnia, że większość z tych dóbr przynieśli lub przywieźli dobrzy ludzie.

W sąsiednim boksie na łóżkach siedzi kilkudziesięciu ludzi. Na kartce, wiszącej na drzwiach wejściowych po polsku i angielsku: „Nie mają gdzie mieszkać i jak dojechać”.

Pochodząca z Kijowa Ala nie ma tego problemu, wraz z mężem i rocznym synkiem na dziecięcym wózku chce jechać do znajomych w Polsce. Tylko już podróż do Korczowej była dla nich drogą przez piekło.

- Dwadzieścia pięć kilometrów pieszo szliśmy z maleńkim dzieckiem do granicy – opowiada. I jest bliska płaczu, kiedy mówi, że mnóstwo godzin czekali po ukraińskiej stronie na przejście przez granicę, że przychodzili dobrzy ludzie i częstowali ich herbatą. – I za pierwszym razem nas nie przepuścili, nie mam pojęcia dlaczego, bo przecież „papiery” mieli w porządku. Dopiero następnego dnia się udało.

Ostatni rok spędziła we Lwowie, ale kiedy Rosjanie najechali na Ukrainę, jej mąż był akurat w Kijowie i Ala przyznaje, że potwornie się o niego bała, dopóki nie dostał się do niej do Lwowa. Teraz boi się o ojca, który został w Kijowie i o babcie z kijowskiej dzielnicy Obołoń, i część rodziny w Mariupolu. I mnóstwo znajomych.

- Też by chcieli wyjechać, ale teraz już bardzo trudno się stamtąd wydostać – mówi. – Mam przyjaciół, którzy tam zostali z czwórką małych dzieci.

Polak Krzysztof zabrał swoją ukraińską żoną Ludmiłę i z Jaworowa przyjechali do Polski. W Jaworowie zostały ich dzieci.

- Nie miały paszportów, kiedy wyjeżdżaliśmy, nie wiedzieliśmy, że wystarczy jakikolwiek dokument tożsamości – tłumaczy mężczyzna. – Kilkanaście godzin czekania po ukraińskiej stronie przejścia granicznego. Po polskiej stronie otworzono wszystkie branki odpraw granicznych, po tamtej czynna tylko jedna. Nie rozumiem dlaczego.

Najpierw chcieli wracać po dzieci, w końcu doszli do wniosku, że najpierw w Polsce „założą bazę”, a za kilka dni sprowadza pociechy. Ala z mężem mówią, że nie wiedzą, czy kiedykolwiek wrócą na Ukrainę. Jej mąż dodaje, że bardzo by chcieli, tylko nie wiadomo, czy będzie do czego wracać.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Setki uchodźców w Korczowej. Kilkanaście godzin czekania po ukraińskiej stronie przejścia granicznego [ZDJĘCIA] - Nowiny

Wróć na przemysl.naszemiasto.pl Nasze Miasto