- W pierwszych dwóch tygodniach od rozpoczęcia wojny, granicę przekraczały w dużej mierze osoby, które przyjechały do Polski do swoich rodzin, przyjaciół i znajomych. Teraz coraz wiecej zauważamy osób, które nie mają tutaj nikogo. Spędzili oni na granicy ukraińskiej kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt godzin. Są zdruzgotani, przestraszeni i nie wiedzą co ze sobą zrobić - opowiada pan Adam, jeden z wolontariuszy, którzy w Przemyślu pomagają uchodźcom.
Dodaje, że są to głównie kobiety z małymi dziećmi, a także osoby starsze.
- Niektórym osobom od razu uda się załatwić jakieś zakwaterowanie w Polsce bądź za granicą, ale są też tacy, którzy muszą nawet kilka dni spędzić w punkcie recepcyjnym - dopowiada wolontariusz.
Alewczyna przyjechała do Przemyśla z Doniecka, miasta we wschodniej części Ukrainy, razem z siostrą i dziećmi.
- Jest nas szóstka i nie mamy tutaj w Polsce nikogo - łamie głos kobietaa. - Chciałybyśmy być razem, ale nie wiemy, czy się nam to uda.
Ukrainki zatrzymały się w punkcie recepcyjnym, w budynku po opuszczonym Tesco, gdzie wszyscy przybywający na starcie otrzymują pomoc. Są tam punkty z jedzeniem, a także najpotrzebniejszymi, podstawowymi rzeczami dla dorosłych i dzieci m.in. matki dostają mleko, zupki dla dzieci, smoczki, butelki, pieluszki itd. Przed budynkiem Tesco również rozstawione są stoiska z różnymi produktami spożywczymi, artykułami chemicznymi, a także ubraniami. Jest też miejsce, gdzie pomoc otrzymują zwierzęta.
- Osoby uciekające do Polski przed wojną na Ukrainie często przywożą ze sobą zwierzęta domowe m.in. psy i koty. Podobnie, jak my, Ukraińcy traktują je, jak członków rodziny, których chcą uchronić przez wielkim niebezpieczeństwem, a my staramy się pomóc tym wszystkim zwierzętom - opowiada pani Elżbieta, wolontariuszka, którą spotykamy w namiocie Związku Kynologicznego w Polsce Oddział w Przemyślu.
Pani Elżbiecie pomaga Inna, która do Przemyśla przyjechała razem ze swoim 15-letnim synem. Uciekli ze Lwowa i zatrzymali się u przyjaciółki. Inna jest na Podkarpaciu od 25 lutego i od samego początku wybuchu wojny, mocno zaangażowała się w pomoc potrzebującym rodakom.
Na parkingu przed punktem recepcyjnym dla uchodźców spotkaliśmy również trzy koleżanki: Danę, Irenę i Svietlanę. Dziewczyny znalazły schronienie w Przemyślu.
- Mamy wielkie szczęście, że jesteśmy tutaj razem - opowiadają Ukrainki, które uciekły do Polski z Bałakliji, miasta w obwodzie charkowskim. - Chcemy wrócić do domu, ale wiemy, że na razie jest to niemożliwe. Nasze dzieci bardzo tęsknią za swoimi domami, pokojami i tatusiami.
Dana podkreśla, że przede wszystkim dla dzieci ukraińskie matki muszą być silne.
- Mój trzyletni synek Artem też tęskni za domem, ale przecież nie mogę teraz pojechać na Ukrainę. Tam jest prawdziwa wojna, umierają ludzie, a ja muszę chronić moje jedyne dziecko.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?